Liberwig Liberwig
92
BLOG

Nędza motłochokracji - studium zarazy... część II

Liberwig Liberwig Polityka Obserwuj notkę 4

Zanim przedstawię obiecane rozwiązanie problemu, spróbuję przeanalizować patologie i wady systemu obecnego, czyli motłochokracji szalejącej. Jak nam się powszechnie wbija w głowy (pewnie już nawet przedszkolakom) demokracja to system, w którym dzięki mądrości wyborców, wybiera się najlepszych przedstawicieli do sprawowania funkcji kierowniczych w danym państwie. Jeden ma poglądy takie, drugi inne, ale wszystkie (no powiedzmy prawie wszystkie, poza takimi "oszołomskimi" jak te właśnie przedstawiane) są dobre, i wypadkowa tych "poglądów" daje optymalną reprezentację społeczną. Skoro tak, to należałoby się nad tym tematem – poglądów - pochylić mocniej.

Otóż Polacy (podobnie jak inne nacje) NIE MAJĄ ŻADNYCH poglądów. Co to bowiem znaczy „mieć poglądy”? Warunkiem pierwszym posiadania poglądów, jest posiadanie odpowiedniej wiedzy na dany temat. Nie jest bowiem wcale tak, że wszystkie „poglądy” są równorzędne – nie mając konkretnej i usystematyzowanej wiedzy na dany temat, możemy mieć co najwyżej pewien katalog „przesądów”, zafałszowanych wyobrażeń, których praktyczna realizacja może przynieść ogromne szkody – w tym również wyznawcom tych „przesądów”, z czego oni zresztą najczęściej nie zdają sobie sprawy i nawet nie chcą tego przyjąć do wiadomości – o tym później. Zgodnie ze stręczoną nam nachalnie motłochokracją, polityka (i wszystko z nią powiązane – prawo, ekonomia) ukazywane są jako dziedziny, w których nie obowiązują żadne podlegające naukowej weryfikacji reguły, czyli każdy może mieć rację (choćby nie wiem jakie debilizmy wygadywał), a o słuszności decyduje liczba głosów. Jest to oczywisty kretynizm – racja nie zależy od liczby głosów. Wyobraźmy sobie, że nie rozmawiamy o polityce, tylko o medycynie. Czy interesowałyby nas „poglądy” pierwszego-lepszego gościa z ulicy na temat metod leczenia nowotworów lub przeszczepiania organów? Poglądy na ten temat mogą mieć tylko posiadający odpowiednią wiedzę lekarze – można przypuszczać, że w niektórych sprawach dotyczących leczenia określonych chorób nie będą jednomyślni – jednak dopiero w ich przypadku możemy mówić o poglądach,  których wspólnym mianownikiem jest posiadanie odpowiedniej wiedzy uprawniającej do interpretacji rozmaitych typowych dla medycyny „niewiadomych”. W przypadku polityki, prawa, ekonomii – są to dziedziny o wiele prostsze i lepiej poznane, tym samym bardziej „przewidywalne” od biologii, stąd granice między prawdą, a błędem są wyraźniejsze.
Działa też pewien przesąd, polegający na tym, że ludziom posiadającym pewne wysokie kwalifikacje zawodowe w jakiejś dziedzinie, przypisuje się zalety umysłowe mające dawać im kompetencje do „fachowego” wypowiadania się na temat innej dziedziny – w tym wypadku polityki – bo skoro taki mądry, to i z tym sobie poradzi. Jest to oczywiście nieprawda (pomijając oczywiście pojedyncze wyjątki) – podobnie jak nie można być dobrym konstruktorem silników po przeczytaniu kilku broszurek na ten temat, tak samo nie można posiadać wysokich kwalifikacji dotyczących polityki i dziedzin pokrewnych (ekonomia, prawo), jeżeli nie poświęci się systematycznej nauce kilku lat – najlepiej z pozycji „pasjonata” tematu, który poświęca mu więcej czasu, niż wymaga tylko zaliczenie egzaminu.

Niestety agresywna i wygodna dla „elyt” propaganda „motłochokracji” (każdy szarlatan woli być „demokratycznie” oceniamy przez ignorantów, niż przez rzeczywistych fachowców, którzy zdają sobie sprawę jego machlojek) wypiera z ludzkiej świadomości nawet to minimum samokrytycyzmu – jakie mam prawo do wypowiadania się na dany temat, kiedy moja rzeczywista wiedza z tej dziedziny jest żadna? Większość ludzi kontroluje się jeszcze na ogół, kiedy sprawa dotyczy czegoś, o czym zdają sobie oni sprawę, że nie mają bladego pojęcia (np. lotnictwo, medycyna, inżynieria), wtedy bowiem jeszcze rozumieją, że ich niekompetentna aktywność zostanie ukarana negatywnymi skutkami natychmiast. Gdyby komukolwiek zaproponowano posadę, np. kontrolera lotów – to świadomość własnej ignorancji i jej natychmiastowych tragicznych skutków powstrzymałaby go od realizowania swoich „poglądów” w tej materii. W tym przypadku związek przyczynowo – skutkowy kojarzony jest natychmiast. A polityka, czyli tworzenie prawa? O, na tym jak wiadomo „zna się” każdy, stąd chętnie daje temu wyraz w procesie wybierania przedstawicieli władzy i nie tylko. Ponieważ negatywne skutki nie pojawiają się od razu i rozkładają się całkowicie anonimowo (bez dodatkowych indywidualnych konsekwencji dla sprawców) na całe społeczeństwo, to i kojarzenie związku przyczynowo – skutkowego jest słabe. Viva „motłochoracja”…
Warunkiem drugim posiadania poglądów jest przynależność do – niestety, tak to zaprojektowała natura – mniejszości populacji, którą stanowią ludzie odporni psychicznie na tzw. presję grupy, czyli po prostu nie są konformistami. Nie podejmuję się rozstrzygać, czy konformizm (i jego przeciwieństwo) są cechami wrodzonymi, czy nabytymi – ważne, że konformiści stanowią większość każdej populacji. Pewne konformistyczne zachowania mogą być pochodną niewiedzy – jeżeli nie znamy się na czymś dobrze, to najrozsądniejsze wydaje się nam przyłączenie do większości. Ale ten mechanizm występuje też u ludzi, którzy przyłączają się do większości mimo, iż doskonale wiedzą, że się ona w danej sprawie myli. Wybitny badacz zwierząt Konrad Lorentz nazwałby to pewnie „kontrolą swojej pozycji w stadzie” – polega ona na chęci wtopienia się w stado i nie rzucania się w oczy, np. potencjalnemu drapieżnikowi, który zawsze wypatruje osobników różniących się od „przeciętnej”. Jak widać pewne atawizmy pozostaną w ludziach na zawsze, niezależnie od stopnia, tzw. rozwoju cywilizacyjnego.

I kwestia ostatnia. Również związana z pewnym atawizmem spotykanym jeszcze u rozmaitych prymitywnych plemion – czy to w Afryce, Oceanii, czy Ameryce Południowej. Polega on na przedkładaniu instynktów plemiennych nad samodzielnym myśleniem – na oko jest to zachowanie podobne do tego opisanego powyżej, ale ma inny charakter.
Ziemkiewicz w którejś ze swoich książek opisywał kiedyś, jak to europejscy „uczeni demokraci” z najwyższą powagą - w końcu to „poważni politycy i ludzie rozumni” wdrażali swoje demokratyczne gusła w jakimś kraju afrykańskim, zaraz po zakończeniu tam wyniszczającej wojny domowej. Ponieważ większość wyborców stanowili analfabeci, to kartki do głosowania zawierały tylko zdjęcia kandydatów (bez nazwisk – bo i tak nikt by nie był w stanie przeczytać, o żadnych „programach” nie wspominając) i symbole klanowe. „Ludzie rozumni” włożyli w organizację tego gusła miliony dolarów i nadzorowali ten cyrk z pełną powagą, tylko po to by dowiedzieć się, że przedstawiciel plemienia Nkwanga zawsze będzie głosował na innego Nkwanga, a przedstawiciel plemienia M’bwama – choćby nie wiem co – zawsze zagłosuje na M’bwama. O jakichkolwiek analizach „programowych” i ich oczywistych wpływach na rzeczywistość i jakość życia oczywiście nie mogło być tam mowy. Cała gromadzona tysiącami lat wiedza politologiczna o klasyfikacji ustrojów, konsekwencjach określonego modelu ekonomicznego, prawnego – to wszystko było poza możliwościami umysłowymi ludzi, dla których ważne jest tylko, czy kandydat jest z „naszego” Nkwanga, czy ze znienawidzonego M’bwama. Złodziej, idiota – to wszystko bez znaczenia, ważne z jakiego klanu pochodzi.
Wielu przedstawicieli cywilizacji europejskiej uśmiechnie się po przeczytaniu tego z wyższością – no, tak, ale to przecież „prymitywne dzikusy”, a my to „ludzie rozumni” – więc przyjrzyjmy się, jak to wygląda u nas pod mikroskopem (np. „kontaktowym”). Sztandarowy szlagier telewizyjny ćwierćinteligencji, czy program „Lustro kontaktowe”, to doskonałe laboratorium do obserwacji klinicznych tego syndromu. Wystarczy tylko posłuchać (pomijam prowadzących – bo im za to płacą) tych ludzi dzwoniących, ich zupełnie bezmyślnej nienawiści, np. do „Kaczorów” i wychwalania PO i Tuska – zupełnie „na siłę” – mimo oczywistej nędzy ich rządu i coraz gorszej sytuacji państwa pod każdym względem – by przekonać się, że klany Nkwanga i M’bwama istnieją także u nas i mają się dobrze. Gotów jestem założyć się o każde pieniądze, że gdyby np. Aleksandrowi Kwaśniewskiemu (może być i Tusk) udowodniono oczywistą wielomilionową kradzież, gwałcenie dzieci i mordowanie staruszek – łącznie z nagraniami video jako oczywistymi dowodami, to przedstawiciele ich klanów nadal głosowaliby na nich, niezależnie od wszystkiego – jak ja nienawidzę tych M’bwama – byłoby ważniejsze, niż trzeźwe spojrzenie na rzeczywistość. Zakładam, że w przypadku plemienia N’kwa-kwa byłoby podobnie, aczkolwiek wydaje mi się, że mimo wszystko w tym plemieniu skala tej choroby jest mniejsza.
O skali tej głupoty może świadczyć to, że oba nasze lokalne „plemiona” niczym się tak naprawdę nie różnią – czy ktoś zauważył (poza zmianą symboli klanowych i zmianami towarzyskimi w „łańcuchu dziobania””) jakiekolwiek REALNE i odczuwalne dla nas jako obywateli różnice między rządami PiS, PO lub SLD? Wszystkie kłótnie „na noże” dotyczyły na ogół spraw drugorzędnych (bo czymś trzeba utrzymywać Nkwanga i i M’bwama w stanie odmóżdżonego podniecenia, aby chcieli skakać sobie do oczu i chodzili na wybory), nawet jeżeli kłótnie ocierały się o sprawy naprawdę ważne, to wszystko kończyło się „wesołym oberkiem” – czyli wy nie ruszacie naszych, my waszych – a dzikusy niech sobie skaczą do oczu z dzidami. Kacykowie z obu klanów śmigają przy okazji każdych kolejnych wyborów z partii do partii – z PO do Pis i vice versa – i co? Nic. Taki poseł Mężydło z PiS - czyli „Mężydło stanu” – śmignął z Pis do PO szczerze przyznając, że zmiana klanu nie wymagała od niego jakiejkolwiek zmiany poglądów (mam to nagrane) i w drugą stronę też były takie „transfery”, „dziennikoorwy” podniecały się nimi w każdych wiadomościach – więc w imię czego Irokezi obu klanów skaczą sobie tak do oczu?

PO agitowała agresywnie za „anschlusem” do Unii, Pis trochę łagodniej (bo musi przynajmniej udawać przed wyborcami, że czymś się od PO różni) – skutek jest ten sam. Traktat Lizboński, czy tam Lesboński, to samo – i dla jednych sukces, i dla drugich, choć oczywiście PiS musi „udawać” przed swoimi Irokezami „obronę narodowych interesów” – co nie przeszkadzało im głosować „za”. Ta nienawiść byłaby usprawiedliwiona, gdyby oni naprawdę REALNIE czymś różnili się od PO. Gdyby np. Kaczyński wziął sobie na doradcę Korwina i zaczął wypisywać nas z tego Eurokołchozu – rozumiem, że wtedy ta agresja wielbicieli Unii i PO byłaby uzasadniona. Ale przecież poza tym udawaniem „obrony interesu narodowego” – co oznacza tylko działania pozorne, to efektywne skutki polityki Kaczyńskich (w polityce międzynarodowej i wewnętrznej) były identyczne. O co więc ta nienawiść, jak nie o przynależność plemienną?
Już drugi rok mija, jak PO przejęła władzę (a jakie to cuda gospodarcze miała nam zafundować… ho, ho, kto to pamięta…?), a w „Lustrze kontaktowym” co drugi telefon to absolutnie kretyńskie i nieuzasadnione („plemię N’kwa-kwa” już dawno nie rządzi) obelgi pod adresem, czy to Kaczyńskiego, czy Macierewicza. Nikomu z tych bluzgających przedstawicieli plemienia M’bwama nie przyjdzie do głowy zapytać, dlaczego PO nie wprowadza tych swoich „liberalnych reform” tylko wymienia obsady spółek skarbu państwa (które obiecała zlikwidować), dlaczego Tusk zwiedza sobie Peru na koszt podatników – dlaczego pomimo tych obietnic o „liberalnym cudzie” mamy jawną recydywę socjalizmu (również w ujęciu personalnym – ponowne wciskanie SB-eków w struktury państwa) – ale co tam, takie sprawy są poza zasięgiem umysłów plemiennych, które również w każdej populacji stanowią większość. Nienawidzę tych Nkwanga, nienawidzę tych M’bwama – a krytyczna analiza rzeczywistości…? Kto by sobie zaśmiecał plemienny umysł takimi głupotami…

Czy da się z tego wybrnąć?

Rozwiązanie problemu w częsci III

Liberwig
O mnie Liberwig

Jaki jestem? Wyjdzie samo, ale jedno mogę napisać od razu - nie znoszę Dyzmów i zuchwałej głupoty, a tego ciągle nam przybywa. W wolnych chwilach czytam i podróżuję - www.liberwig.republika.pl Motto życiowe: Nie kłóć się z idiotą, bo najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka