Liberwig Liberwig
285
BLOG

Co stało się w Smoleńsku -możliwy scenariusz spisku...

Liberwig Liberwig Polityka Obserwuj notkę 3
Teorii o możliwości zamachu powstało już tyle, że trudno je nawet wszystkie policzyć - niektóre są kompletnie bezsensowne, niektóre skłaniają do bardziej wnikliwej analizy. Próbując jej dokonać musimy skoncentrować się nie tylko na technicznych aspektach możliwości dokonania takiego zamachu, ale i motywach, które mogłyby kogokolwiek skłaniać do zastosowania takich radykalnych środków.
 
Analizą techniczną niech zajmą się specjaliści, w naszej mocy jest dokonanie analizy kontekstu politycznego sprawy.
Co do motywów (jeżeli założyć spisek), to można od biedy znaleźć kilka wątków po stronie rosyjskiej, polskiej i niemieckiej.
Zaczynając od własnego podwórka - chyba głównym bólem głowy dla tajemniczej szarej eminencji i kandydata PO na prezydenta (hrabiego "Dyzmy" Komorowskiego) jest raport z likwidacji WSI, którego on był jednym z bohaterów (i to raczej negatywnych) i istnieją uzasadnione podejrzenia, że próbował do tego utajnionego raportu dotrzeć metodami nieoficjalnymi. Po raz kolejny mści się na nas mafijny charakter naszego państwa, gdzie porachunki między różnymi gangami, są przez nie załatwiane we mgle "tajemnicy państwowej", przy której mgła nad tym smoleńskim lotniskiem była igraszką - a mimo to spowodowała katstrofę, jakie są więc skutki naszych "mgieł", którymi przykrywa się wszystkie większe brudy naszych "elit"?
Tzw. Trybunał Konstytucyjny wiele razy wstrzymywał lustrację (ciągle mamy tzw. zbiór zastrzeżony - liczący ok. 100 nazwisk - dotyczący wielu znaczących postaci z polityki, mediów, biznesu, których akta znalezione w archiwach SB zostały utajnione pod pretekstem "tajemnicy państwowej"), teraz wstrzymał publikację raportu o WSI. Trzeba też uczciwie przyznać, że wielokrotnie sami inicjatorzy ustaw lustracyjnych (lub tej dotyczącej opublikowania raportu o WSI) wstawiali do wyglądających w miarę sensownie projektów - czasami nawet tylko jeden - ala za to ewidentnie kuriozalny punkt (sprzeczny z prawem lub o zbyt nieprecyzyjnej wykładni), co z góry skazywało te projekty na taki los (odrzucenie) i budziło podejrzenia braku szczerości inicjatorów, którzy pomimo tych lustracyjnych pogróżek, przyczyniali się właśnie do dalszego utajniania tych wszystkich kompromitujących nasze "elity" dokumentów". Powód jest oczywisty - im mniejsza liczba osób mających (oficjalnie lub nie) dostęp do tych utajnionych akt, tym większe możliwości prowadzenia nieoficjalnych rozgrywek i szantaży - nie koniecznie tylko w ramach walki o władzę (lub raczej jej zewnętrzne znamiona), jest przecież jeszcze wielki biznes - zwłaszcza ten na styku sektora publicznego, gdzie dzięki dostępowi do pieniędzy podatników, rodzą się fortuny rozmaitych współczesnych mandarynów.
Tak to w największym skrócie wygląda - jak słusznie zauważył Stanisław Michalkiewicz w ostatnim felietonie - usypia się społeczeństwo tą obłudną i załganą propagandą żałobnego "pojednania" poprzez "zwrócenie uwagi opinii ku sprawom ostatecznym, wzniosłym i eschatologicznym, jako że człowiek z głową w chmurach prawie na pewno nie zauważy plączących mu się pod nogami szczurów, które dzięki temu bez żadnych przeszkód pozałatwiają sobie w międzyczasie swoje szczurze sprawy".
Publikacja (a raczej kontrolowane przecieki z kancelarii prezydenta) co bardziej pikantnych szczegółów raportu WSI dotyczących Komorowskiego w szczytowym momencie kampanii, na pewno postawiłaby jego i PO (sam stary bezpieczniak gen. Dukaczewski przeznał kilka miesięcy temu w przypływie nagłej szczerości, że PO powstała z inicjatywy służb specjalnych) w trudnej sytuacji. Śmierć Lecha Kaczyńskiego (który był oficjalnym depozytariuszem tej wiedzy, podobnie jak szef BBN i prawdopodobnie prezes IPN Kurtyka) rozwiązuje PO ten problem. Komorowski wysłał swoich protegowanych po akta (raport WSI) do Pałacu jeszcze zanim oficjalnie potwierdzono śmierć wszystkich osób na pokładzie.

Motyw strony rosyjskiej?
Rosjanie mieli swój interes do ugrania, w pokazaniu światu odpowiedniej (dla nich) wersji o Katyniu. Już nie chodzi oczywiście o prymitywne kłamstwo, że to robota Niemców, tylko o przedstawienie tej zbrodni jako wewnętrznej sprawy samych Rosjan, jako zaledwie odprysk zbrodni Stalina w ramach "wielkiej czystki", w której rzeczywiście zginęło kilkaset razy więcej Rosjan. Wersja ta spycha w niebyt pakt ZSRR - III Rzesza i przyjętą przez obojga ówczesnych (i przez przypadek dzisiejszych) "strategicznych partnerów polityki europejskiej" wspólnie realizowaną (do chwili wolty Hitlera przeciwko niedawnemu sojusznikowi) politykę świadomej eksterminacji polskiej inteligencji. I tę wersję zdecydował się podżyrować swoją obecnością na organizowanych przez Putina obchodach (tych wcześniejszych) premier Tusk. W ten sposób obecne władze rosyjskie niejako odżegnały się od odpowiedzialności Rosji jako państwa (które jest prawnym następcą ZSRR) za tę zbrodnię, spychając ją do mało znaczącego epizodu ogólnych zbrodni stalinowskich, których ofiarami byli też jak wiadomo sami Rosjanie, co im samym pozwala się też poczuć ofiarami. Jest to niemal identyczny zabieg jak ten, który wykonali Niemcy - obecna "polityka historyczna" Niemiec też sprowadza się do przedstawiania Niemców jako ofiar Hitlera w takim samym stopniu, jak obywateli państw przez niego napadniętych.
Czy Rosjanom potrzebny był z tego tytułu trup Kaczyńskiego i jeszcze 95 innych trumien? Teoretycznie nie - wystarczyłoby im, żeby uroczystości katyńskie organizowane przez Kaczyńskiego (który - to trzeba mu przyznać - akurat tej wizji Katynia się sprzeciwiał) nie przyćmiły uroczystości rosyjskich (tych z Tuskiem jako gościem), ewentualnie skończyły się jakąś kompromitacją - np. spóźnieniem jej organizatorów. Być może kontrolerzy celowo zniechęcali pilotów do lądowania w Smoleńsku i nawet utrudniali im zadanie licząc, że instynkt samozachowawczy skłoni jednak pilotów do zmiany lotniska docelowego. Wtedy cel zostałby osiągnięty - te polskie uroczystości skończyłyby się organizacyjnym fiaskiem i pies z kulawą nogą by się o nich nie dowiedział. Być może Rosjania niechcący "przedobrzyli" i tak się skończyło. Co prawda, dzięki żyrantowi Tuskowi i tak w świat poszła wersja rosyjska, więc nawet to (według mnie raczej chwilowe) zainteresowanie Katyniem "całego świata" też Putinowi specjalnie nie przeszkadza (choć sam wolałby pewnie, by świat się tym nie interesował nawet chwilowo) - to jego wersja poszła w świat (wsparta przez obecność Tuska jako reprezentanta strony polskiej), zaś po tej wersji mniej przychylnej Kremlowi (którą pewnie zaprezentowałby Kaczyński i większość członków jego delegacji)  pozostała tylko martyrologia współczesnej katastrofy prezydenckiego samolotu (co też zostanie głównie zapamiętane przez "świat" z tej okazji) i to Putina  najprawdopodobniej całkowicie satysfakcjonuje.
Czy owa mgła była prawdziwa? Potrzebne byłyby rzetelne badania metereologiczne z tego dnia. Rozsnucie dowolnej dymnej zasłony (imitującej naturalną mgłę) w dzisiejszych czasach nie stanowi problemu - zwłaszcza dla państwa aspirującego do powrotu na tron jednego z supermocarstw. Jeżeli założymy, że celem było tylko niedopuszczenie do odbycia się tych uroczystości, to mamy łancuch logicznie spójnych przesłanek i faktów. Rosjanie oczywiście nie mogli odmówić prezydentowi Polski wizy i prawa wizyty połączonej z organizacją swojej uroczystości bez wywołania międzynarodowego skandalu, ale zawsze mogli sabotować te poczynania w sposób nie obnażający tak jaskrawie ich złej woli. Załóżmy, że celem było "zmuszenie" pilotów do wylądowania na jakimkolwiek innym dowolnym lotnisku (Moskwa, Mińsk), co praktycznie oznaczałoby fiasko tych obchodów w wykonaniu Kaczyńskiego. Tylko tyle było potrzeba Rosjanom. Rozsnuli (lub też wykorzystali mgłę naturalną), zaś kontrolerom lotniska wydali dyspozycje, by zniechęcali pilotów do lądowania i sabotowali współpracę z nimi bez zdradzania złych zamiarów. Skoro lotnisko nie posiadało wsparcia techicznego (system ILS), to warunkiem  bezpiecznego lądowania jest wzorowa współpraca kontrolerów z pilotami. Jeżeli kontrolerzy zaczną po prostu "palić głupa", udając, że nie rozumieją się z pilotami - to nic tak na dobrą sprawę nie da się im zarzucić (to tłumaczyłoby te informacje, jak to piloci nie rozumieli rosyjskiego). Wątpliwe, by podali pilotom błędne namiary na pas startowy - to mogłoby wyjśc na jaw i byłoby oczywistym dowodem zamachu. Wystarczyło trochę "popalić głupa", by piloci poczuli się skonfudowani i niepewni, a jednocześnie brak byłoby jakichkolwiek podstaw do oskarżania kontrolerów o jakąkolwiek złą wolę.Tak zakładaliby autorzy takiego spisku i liczyliby na to, że piloci zdając sobie sprawę z ryzyka związanego z lądowaniem bez 100% wsparcia ze strony wieży, po prostu zrezygnują ze śmiertelnie niebezpiecznego lądowania i polecą na ine lotnisko i ich cel zostanie osiągnięty. Nie wzięli jednak pod uwagę stopnia determinacji naszych pilotów i skończyło się tak, nie inaczej.

Niemcy?
Skoro i dziś fundamentem "polityki europejskiej" jest "strategiczne partnerstwo" rosyjsko - niemieckie, a rządząca Polską PO jest naszpikowana niemieckimi agentami (a w każdym razie "stypendystami" ich fundacji - z ministrem Klichem na czele - z tymi Klichami to w ogóle zaczyna być obłęd - nie miem czy to rodzina, ale minister obrony - Klich, jakaś głośna ostatnio dziennikarka - Klich, jakiś spec z komisji do sprawy zbadania tej katastrofy - też Klich), to trudno wierzyć, by "strategiczni partnerzy" nie konsultowali ze sobą swoich planów względem Polski, które potem zostaną nam objawione w ramach "europeizmu" i wyegzekwowane "prawem unijnym", które od tej pory musimy przyjmować bez jakiegokolwiek prawa veta.
Niemcom też byłoby na rękę, gdyby prazydentem w Polsce (nawet z tak operetkowymi uprawnieniami jak po ratyfikacji Traktatu Lizbońskiego) został jakiś pupilek PO - taki co nie musiałby nawet udawać jakiegoś "polskiego interesu" i sam odgadywałby życzenia swoich sponsorów.

Teoretycznie to wszystko - o czym powyżej napisałem - dałoby się osiągnąć i bez wywoływania tej katastrofy (chociaż przecieki z tego raportu o WSI rzeczywiście napsułyby niektórym sporo krwi), jeżeli jednak będą się mnożyć jakieś tego typu "kwiatki" jak ten z Wiktorem Baterem (rozbieżności z czasem katastrofy)  i rozmaitymi tajemniczymi "filmikami", to różnie można będzie o tym myśleć.
 
Liberwig
O mnie Liberwig

Jaki jestem? Wyjdzie samo, ale jedno mogę napisać od razu - nie znoszę Dyzmów i zuchwałej głupoty, a tego ciągle nam przybywa. W wolnych chwilach czytam i podróżuję - www.liberwig.republika.pl Motto życiowe: Nie kłóć się z idiotą, bo najpierw sprowadzi cię do swojego poziomu, a potem pokona doświadczeniem...

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka