Nasi Dyzmowie są wprost niezmordowani w wymyślaniu przekrętów. Wymyślają ich coraz więcej - w miarę jak zadłużone wskutek tych szaleństw i złodziejstw państwo zbliża się do bankructwa, intensywność działań okupującej Polskę hordy aferzystów narasta - każdy chce jak najwięcej wycisnąć jeszcze przed bankructwem.
http://wiadomosci.onet.pl/2200192,11,sejm_pilna_ustawa_rzadowa_przyszla_wczoraj,item.html
Ostatnim krzykiem mody wymyślonym przez chłopaków od "Grzecha" jest "pomoc powodzianom". Czy wszystkim? Nie, skąd... "Przedsiębiorcom"... I tak oto - dzięki mądrościom naszego Dyzmy zasiadającego na stolcu marszałka sejmu dowiedzieliśmy się, że choć teoretycznie według prawa wszyscy jesteśmy równi, to obywatele dzielą się na zwykłych i "przedsiębiorców" - którym należy się pomoc szczególna. Ale dlaczego należy im się pomoc szczególna? W końcu - jakby nie patrzeć, czy to po lini "wrażliwości społecznej", czy "liberalnej" - nie zasługują na jakieś szczególne względy kosztem innych podatników. Raz, że jako przedsiębiorcy są zwolnieni z wielu podatków, które "wrzucają w koszty" i jak na przedssiębiorców przystało i tak są bogatsi od zwykłych poszkodowanych przez powódź szaraczków. Tyle od strony "społecznej wrażliwości". A doktryna liberalna (którą ten Dyzma wyciera sobie załganą mordę) zabrania faworyzować kogokolwiek i dokonywać redystrybucji pieniędzy podatnika w ogóle - zaś już szczególnie w oparciu o "klasy".
Przedsiębiorcom na ogół niepotrzebne są pieniądze podatników (nawet po klęsce żywiołowej) - najbardziej potrzebne im są niskie i nie wymagające skomplikowanej księgowości podatki i parapodatki (SBzpieczenia), brak koncesji i zezwoleń - czyli brak władzy urządników nad ich biznesem. To wszystko, co jest potrzebne ludziom przedsiębiorczym, chcącym prowadzić własne firmy. Dlaczego zatem Dyzmowie wykazują aż tyle specyficznej troski (rozdawnictwo pieniędzy) akurat o "przedsiębiorców"?
Odpowiedź na to pytanie jest akurat prosta - jak wskazuje przykład jednego posła PO sprzed kilku lat, wiele pieniędzy z "programów rządowych" - "programów wspierania przedsiębiorców" i "programów na szkolenia" trafia bezpośrednio do firm należących do żon i pociotków partyjnych kolesi. Po to zresztą się powołuje te "fundusze" i organizuje te "programy" - żeby koryto było zawsze pełne. W końcu niedawno zakończyły się wybory prezydenckie, których prowadzenie wymagało sporej aktywności tysięcy partyjnych funkcjonariuszy i kandydatów na nowych karierowiczów - w końcu nie robili oni tego za darmo. Teraz po prostu trzeba im zapłacić, bo jak nic nie dostaną - ani dobrze płatnej posady, albo przynajmniej "pomocy dla przedsiębiorców", to na drugi raz Donek lub Bronek sami będą musieli ganiać między jeleniami z workami ulotek i plakatów na plecach. To chyba oczywiste. Cóż zatem - Partia, oprócz takich tytanów intelektu jak Donek, czy Bronek - co to piszą "programy", ma jeszcze speców od logistki finansowej - "Mirów", "Zbychów" i "Grzechów", kórzy zajmują się "kręceniem lodów", żeby zarówno partyjna "awangarda", jak i rozdawacze ulotek mogli poczuć, że udział w sprawowaniou władzy i działalność "polytyczna" przekładają się na konkretne dochody - a ich wysokość zależy od gorliwości i ślepego posłuszeństwa.
Polecam spojrzeć na tę tryskającą inteligencją fizjonomię, te błyskotliwe oczka - rany boskie! Przecież z gęby widać, że to zwykły menel! Lepper wyglądał przy nim na intelektualistę. Brrr... Co za postać - to nie postać, to posiedzieć...
Niniejszym, twórcom owych "programów pomocowych" - ze szczególnym uwzględnieniem "Grzecha" dedykuję ten fragment poematu Janusza Szpotańskiego..
„Ożywia go zasada prosta:
z wszystkiego można szmal wydostać…”
„więc trzeba doić i strzyc to bydło,
a kiedy padnie, zrobić mydło.”
„Rurka („Grzechu”) jest głowa i zna życie,
wie, że by doić należycie,
trzeba się włączyć bez wahania
w centralny system planowania.
Jako tłocząco-ssącą pompę
widzą ten system jego oczy,
która jak gigantyczne serce
pompuje z dołu, w górę tłoczy.
Z dołu ssie pompa ludzką pracę
bardzo zachłannie, metodycznie,
by ją przerobić w swych komorach
na płace oraz inwestycje.
Płace spływają wąską rurką,
a inwestycje — wielką rurą,
co jak najściślej jest związane
z systemu celem i naturą.
Nie temu bowiem system służy,
by prolet gnuśniał w dobrobycie,
lecz aby wizje gigantyczne
tytanów myśli wcielać w życie.
Lecz wizje te pełne poezji
nie podniecały wcale Rurki („Grzecha”).
„Poezji — mawiał — to nikt nie zji!”
Jego zaś obchodziły kurki.
„Grzechu” od dawna snuł marzenia,
aby w centralną sieć dojenia,
gdzieś w plątaninie rur i rurek
malutki zamontować kurek.
Lecz choć tak bardzo o tym marzył,
to sam się nigdy nie odważył
i kiedy inni wielkie krany
wkręcali w rur systemu ściany,
wciąż trwał w bezczynie i niemocy,
o małym kurku śniąc po nocy.
Lecz oto karta się odwraca:
do URM-u wzywa go Don Szmaciak.
Tu „Grzechu”, mając w ręku wszystko:
kumpli, zaplecze, stanowisko —
plus swoje własne dobre chęci,
nareszcie w system kranik wkręcił.
Dług publiczny przyrasta w tempie 3 000 zł na sekundę - zaim skończyłem pisać tę notkę przyrósł o 1 800 000 zł, a zanim czytający dojdzie do tego miejsca, przyrośnie o kolejny milion...
A Dyzmowie się bawią...
Przyjdzie Putin lub Merkel i posprzątają...